piątek, 8 stycznia 2010

Gilliam dla mas ???....

Hello Jasimierz !!!
W swoim poprzednim , bardzo zgrabnie napisanym i ciekawie "zmontowanym" poscie wsadziłeś mnię na minę przeciwpiechotną . Jestem w lekko niezręcznej sytuacji , gdyż na kalendarzu widnieje data - ósmego stycznia czyli dzień w którym "Parnassus" zawitał do naszych , rodzimych kin i nie chciałbym uchylić rąbka tajemnicy na tyle by zarówno Tobie jak i czytelnikom popsuć radość z oglądania nowego dzieła Gilliama . Czy napisałem radość ??? Może nie jest to odpowiednie słowo . "The Imaginarium of Doctor Parnassus " jest , użyję modnego ostatnio słowa w mojej nowomowie , sympatycznym kąskiem przy którym czas w kinie nie wydawał się dłużyć , a kapitał wydany na bilet uważam za naprawdę dobrze zainwestowany....

Jasimierzu pozwolisz , przejdę do sedna....

Doktor Parnassus to nieśmiertelny alkoholik , starający się być odpowiedzialnym , kochającym ojcem , a przy okazji frontman obwoźnego show . Wspomniane show to taka wypadkowa stand-upów Czarka Pazury oraz popularnego serialu z Artkiem Barcisiem - "Doręczyciel" - czyli każdym rządzą jakieś prywatne imaginacje , marzenia , które podczas takiego oto seansu są uwalniane . I wszystko byłoby okej , nastoletnie fanki rzucałyby kolejne części garderoby na scenę gdyby nie jedna , ale za to istotna sprawa . Parnie , nie dość , że lubi dorzucić do pieca to jeszcze jest niedoszłym hazardzistą i , jak duża część piłkarzy polskiej ligi (szczególnie jeden taki z Podlasia) , dobija targu , a raczej zakładu , z samym władcą czeluści piekielnych -Mr. Nickiem . Stawką jest najukochańsza córka doktora , która niedługo osiągnie wiek - 16 lat . Gdy nasz tytułowy bohater przeżywa wewnętrzne dramaty , jego ludzie (w tym córka) przymierają głodem i wszystko wydaje się chylić ku strasznemu końcowi .... wtem młody konfenansjer Antoine dostrzega czyiś cień , widniejący w portowych światłach , na tafli wody . Okazuję się to być niejaki Tony - człowiek bardziej tajemniczy niż wydarzenia na Meczugorie . Dołącza do trupy , przejmuje mikrofon i przyciąga za sobą tłumy ludzi chcących przeżyć swoje fantazje znajdujące się po drugiej stronie zwierciadła . I bylibyśmy bliscy typowego happy endu gdyby nie przeszłość i związane z nią kłopoty przed którymi Tony nie zdąży uciec ......

Fabuła , biorąc pod uwagę inne gilliamowskie tytuły , jest dość prosta , przez co dostępna dla znacznie szerszej publiki . Uniwersalne prawdy - miłość , która przetrwa każdą próbę (ojcowska jak i typowo damsko-męska) czy dążenie do spełnienia marzeń (magazyn o wystroju domu trzymany przez Valentinę ) opakowane w fanatzyjny sposób i posypane szczyptą typowego dla Gilliama humoru (taniec policjantów w damskich łaszkach , którzy wypadli z ogromnej głowy w kasku to taka animacja a'la Monty Python w nowoczesnej oprawie ) .

O samej stronie wizualnej wolałbym się nie rozpisywać , gdyż stoi ona na , przynajmniej dla mnie , wysokim poziomie . Wszelkie wygenerowane komputerowo krajobrazy czy mocno nietypowe kostiumy głównych bohaterów robią naprawdę pozytywne wrażenie . Obsada , jak to w filmach Gilliama , naszpikowana dużymi nazwiskami współczesnego kina . Na czele , oczywiście , ten dzięki któremu (niestety) o filmie było głośno na długo przed premierą - Heath Ledger . Dla mnie w roli Tony'ego nie jest na tyle przekonywujący co , chociażby , jako demoniczny Joker . Wogóle do tej pory jego nazwisko kojarzy mi się z "hitami" w stylu współczesna wersja "Poskromienia złośnicy" z Julią Stiles czy "Obłędny rycerz" . I gdy wyglądało na to , że jego kariera nabiera tempa i przed nim wiele ciekawych wyzwań aktorskich następuje smutny , zaskakujący koniec . Bardzo pozytywne wrażenie wywarła na mnie postać Antoine , granego przez Andrew Garfielda (dowcipniś z niego) oraz Valentina , żyjąca stawka zakładu między Parniem , a Nickiem . Zwłaszcza ta druga , czyli zjawiskowa modelka Lily Cole , prezentuje się naprawdę świetnie - nawet z czysto estetycznego punktu widzenia . Dziewczyna wygląda jak bohaterka żywcem "wyciągnięta" z azjatyckiej mangii - ogromne oczka i bardzo mały nosek . Oczywiście wszystko przebija niesamowity Tom Waits - diabeł wcielony , tylko trochę przystojniejszy od samego Rona Perlmana..... O trójce "dobranych" aktorów nie zamierzam się wypowiadać (Depp , Law i Farell) , gdyż są to występy typowo gościnne ....ekhem niech tylko ktoś da temu pierwszemu nareszcie jakąś normalną rolę , bo facet pewnie nawet w kolejce do kasy świruje.....

Małe podsumowanie . Jasimierzu śmiało mogę ci polecić "Parnassusa" i , cóż , mogę dodać - czekam na reakcję . Może ktoś oprócz mnie widział "nowego" Gilliama i ma ochotę skomentować powyższe wypociny . Czekam .
Wasz (nie)drogi mr. M
P.S. Pełen tytuł filmu , w języku angielskim , to "Imaginarium of Doctor Parnassus" , a u nas ostał się jedynie sam "Parnassus" co jak dla mnie jest rażącym błędem . Ktoś nie będący na bieżąco z nowościami kinowymi może pomyśleć , że to pewnie opowieść o istotach żyjących gdzieś na przestrzeni Jury , Neolitu czy innego Karbonu (kolejność zupełnie przypadkowa , braki w wiedzy autora cholernie rażące !!!!!) . I mam tylko pytanie czemu tłumaczy się dokładnie tytuł filmu -"Pana Magorium cudowne Emporium , a Parnassusa pozostawia się takiego nagiego ????

2 komentarze:

  1. Mikołaju cały tytuł brzmi Parnassus człowiek, który oszukał diabła? Panie Romanie (Gutek) nie popisał się pan tą translacją!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak , zgadza się !!! My dostaliśmy Parnassusa z świetnym i lekko nieprawdziwym (spoiler!!!) tytułem w stylu "Dardevil - człowiek bez strachu";)

    OdpowiedzUsuń