sobota, 9 stycznia 2010

Dorwać Buddy'ego...

Hello Jasimierzu !!!!!

Po długiej rozłące z naszym projektem (powoli staje się uzależniony od emocjonalnychbankrutów i czas od luźnej recenzji "Parnassusa - człowieka , który oszukał diabła" mijał mi bardzo powoli) postanowiłem napomknąć o tytule , który udało mi się zobaczyć podczas niedawnej przerwy świątecznej . "Smokin Aces" , bo o nim mowa to niezłe , szybkie i odjechane kino starające się nawiązać stylistyką do (uwielbianego przeze mnie) Guya Ritchiego , w naprawdę dobrej obsadzie . Okej , więc zapinamy pasy i , na krótką chwilę , przenosimy się do szalonego , choć tak nam współczesnego , świata ukazanego w obrazie Joe Carnahana .

Buddy Israel ( w tej roli u nas zupełnie nieznany Jeremy Piven) to czołowy sztukmistrz Las Vegas na którego bogate show wpadają największe ryby w Stanach Zjednoczonych . Jest naprawdę miłym i fajnym gościem , a przy tym znakomitym showmanem w stylu Zbigniewa Wodeckiego . Do czasu..... Wraz z ogromną popularnością pojawijają się (twarde i miękkie) narkotyki oraz niezliczona rzesza (twardych i miękkich)gruppies....A , że Buddy , w przeciwieństwie do Pana Zbigniewa , nie jest wystarczająco odporny na uroki sławy popada w uzależnienia oraz konszachty z włoską mafią . Israel zaczyna odgrywać rolę wielkiego gangstera i głównej szychy w Las Vegas , z tym , że żaden z niego gangsta , a jedynie smutne "wannabie" . Nasz bohater wpada w coraz większe kłopoty zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy , a sytuacja , w której się znajduje , zaczyna go przerastać . I wiesz Jasimierzu co ten "mistrz wszelakich sztuczek karcianych" robi ??? Zaczyna "sypać" wszystkich mafiozów ..... i niczym chłopiec pod sceną na Winobraniu w Zielonej Górze wydaje na siebie wyrok śmierci.... Powtarzając za wodzem - "Tak kończą frajerzy !!!!"

Ryszard "Peja"(odpowiednik tego słowa w gwarze mazowieckiej to gnida)Andrzejewski swoją sceniczną wypowiedź kończy - "Wszystko na mój koszt" . Włoska Mafia jakby to słyszała i wyznaczyła kupę kasy za biednego Buddy'ego . I tu zaczyna się akcja filmu . Poznajemy amerykański odpowiednik agentów z W11 , którzy podsłuchując rozmowy toczące się w mafijnej willi dowiadują się o tej niebywałej nagrodzie pieniężnej za głowę Israela ..... rozpoczyna się wyścig w którym wezmą udział zarówno strażnicy prawa i sprawiedliwości jak i assasini z najodleglejszych części świata . Pewnie Jasimierzu już domyślasz się , że prędzej czy później dojdzie do krwawej , wyniszczającej konfrontacji ?

We wstępie wspominałem coś o niezłej obsadzie aktorskiej prawda ??? I proszę dwójkę agentów partnerów grają - mężczyzna przy którym każde "ciacho" wygląda jak zakalec - Ryan Reynolds oraz zakalec , który smakuje wybornie - Ray Liotta . Do tego grona dorzucę mocno "gościnne" występy Bena Afflecka , Jasona Batemana(ogromny dystans do siebie) czy rapera Commona (o Rychu zapomnieli) . Nie mogę nie wspomnieć (z racji posiadanej płci oraz szeroko pojętej miłości do estetyki) o pięknej , a do tego zabójczej Alicii Keys (swego czasu jej hit "Fallin" był hymnem Reprezentacji Czarnoskórych Więźniarek z Więzienia Stanowego w Nevadzie) i świetnie odgrywającego rolę zaćpanego , załamanego Buddy'ego - Jeremiego Pivena . Dla Ciebie Jasimierzu zostawiłem na koniec prawdziwą gratkę , rodzynkę w cieście(te wieczne porównania z wypiekami mnie kiedyś zabiją) albo raczej Gluta - Curtis Armstrong (odtwarzający rolę "kultowego" bohatera z trzech części "Zemsty Frajerów") jest adwokatem i wspólnikiem Buddy'ego .

Cały film mogę opisać jako mieszankę wybuchową . Mnóstwo fajerwerków wizualnych , troszkę czarnego humoru , a do tego zabawne dialogi . Niektóre z postaci płatnych morderców polujących na głowę Buddy'ego są zgrabnie wymyślone - mamy trzech braci - neonazistów(pół-mutanty???) , którzy są tak chorzy , że momentami zadawałem sobie pytanie czy aby napewno ich wybryki wpisują się w kanwę "Smokin Aces" czy bardziej "Hills have Eyes" , czy chociażby Laszlo Soot - zabójca mający umiejętność podszywania się pod każdą osobę na świecie .
Całość kręcona jest w stylu teledysku ze stacji (podobno) muzycznej MTV - szybkie ujęcia skomponowane w lekko komiksowy sposób (właśnie taki obecny Ritchie) . Widoczny jest wyraźny kapitał jaki mieli przeznaczony na film twórcy , gdyż nie szczędzą oni widzowi scen w których ilość naboi przekracza dozwolone granice , a ich ofiarami są zarówno osoby jak i wszelkie , czasem dobrze umeblowane , powierzchnie chociażby hotelowe . Jedynym minusem (patrząc pod względem "czysto rozrywkowym") jest sama końcówka opowieści . Reżyser starał się zaskoczyć widza , a wyszło lekko przekombinowanie i utrzymanie w trochę innym stylu jak reszta filmu .

Jeśli Jasimierzu masz wolny wieczór , a nie chcesz maltretować się kolejnym filmem artystycznym to polecam Ci - "Smokin Aces" . Czas poświęcony na seans naprawdę zleci w oka mgnieniu , a następne dni poświęcisz na kompletowanie dyskografii wspomnianej Pani Alicii Keys .

P.S. Właśnie na DVD ukazała się druga część filmu o oryginalnej nazwie "Smokin Aces 2 (tutaj podtytuł a'la człowiek który oszukał diabła)" . Jest to film przeznaczony bezpośrednio na rynek wspomnianego nośnika , więc nie należy spodziewać się po nim jakiekogolwiek artyzmu . W roli głównej Vinnie Jones , co jak dla mnie już jest swego rodzaju atrakcją.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz