sobota, 27 marca 2010

I tylko Stanisława Anioła brak...

Anielico Agato , niesforny herubinku Jasimierzu !!!

Odkąd dziatkiem będąc pamiętam , że były dwa rodzaje ekranowych (s)hitów , które zupełnie , ale to zupełnie , nie trafiały w moje gusta . Pierwszy z nich to wszelkiego rodzaju katastroficzne , miałkie papki(nie tyczy się "monster movies" - te kocham) w stylu ostatniego "2012"(na "Armageddonie" płakałem i przewodnią pieśń śpiewałem wraz z mocno geriatryczną ekipą Aerosmith...). Drugi to pseudo-religijne thrillery/horrory(wyjątek stanowi pierwsza część "Armii Boga" z Christopherem W.) . Coś jak "I stanie się koniec..."(sam tytuł już mocno przeraża...) z nieśmiertelnym Arniem , który toczy walkę z samym diabłem . Jak już jesteśmy przy Belzebubie to muszę dodać , że "Omen" to dla mnie prawdziwa katorga i za każdym razem omijam go bardzo szerokim łukiem("Dziecko Rosemary" rządzi!!!). I tak żyłbym dalej w nieświadomości tego , że zbliża się koniec świata , a w co drugim wózku (mało)letnia matka wozi diabelskie nasienie gdyby nie billboardy reklamujące nadchodzącą premierę filmu , pod dźwięcznie brzmiącym tytułem - "Legion". Na takim to posterze prężnie się poruszający(i wyglądający) w sferze biznesu(czyżby rekin finansjery?) , a do tego mocno uskrzydlony swymi dotychczasowymi sukcesami jegomość (czyżby istota niebieska?) zaopatrzony jest w obrzyn i bagnet zapożyczony od samego Janka Rambo... Kicz przez duże K . I wiecie co ? Kupiłem to !!!


Akcja owej produkcji toczy się w przydrożnym , zapomnianym przez resztę świata barze znajdującym się gdzieś na pustkowiach US and I. Ową zacną gospodę z wyszynkiem piwa prowadzi największy smakosz owego trunku , po kilku życiowych przejściach (w tej roli wiecznie mocno zawiany - Dennis Quaid), jego , sprawiający wrażenie na mocno niedorozwiniętego , synalek o oryginalnym imieniu Jeep(w tej roli koleś grający w klasyku podwarszawskich miejscowości -"Tokyo Drift".... swoją drogą facet wygląda jakby dalej nie mógł dojść do siebie po takiej ilości hałasu wydobywanego z silników , "zapachu" spalin i obcowania z Vin Dieselem...) , czarnoskóry kucharz posiadający tylko jedną rękę (ale pancakes pierwsza klasa....) oraz kelnerka w ósmym miesiącu ciąży(wielka miłość chłopaka driftującego z japończykami...). Do tego należy dodać tymczasowych gości : rodzinę na którą składa się mąż i żona wraz z ich nastoletnią , przeżywającą burzę hormonów , utożsamiającą się z bohaterkami "Facetów do wzięcia"(eee to znaczy "Sex and the City") i słuchającą My Chemical Romance córką (poleciłbym jej zapoznanie się z EMOcjonalnymi bankrutami...) oraz afroamerykanin zmierzający , bodajże , na rozprawę sądową , a przy okazji noszący ze sobą Magnuma czy innego Tytana(nie chodzi o wyroby lodopodobne...).
I tak cała nasza ekipa spędza fajnie czas dyskutując (jak kto woli - kłócąc się) na wybrane tematy , gdy nagle odbiornik telewizyjny(tutaj po staropolsku , obecnie : plazmowe tv) zaczyna ukazywać planszę alarmową , a odbiornik radiowy (tutaj po staropolsku , obecnie : Eska) przestaje działać... Do gości dołącza schludnie ubrana starsza pani ,wokół której zaczyna kłębić się stado musca domestica (tutaj po łacinie , obecnie : Mucha z Wiertniczej) . Okazuje się , że babcia , pomimo wieku , zachowała sprężystość i jędrność poszczególnych partii ciała i nieźle prezentuje się w wymagający ćwiczeniach fizycznych , bezpośrednio zwanych przez podróżnych pociągami (nie tylko) - "fikołkami" (Agato , Jasimierzu chodzi o to , że ta babeczka biega po suficie , a i jej uzębienie nie wskazuje na jakiekolwiek ubytki związane z przemijającym wiatrem...). Tak , Drodzy Państwo !!! Zaczyna się ostra jazda pełna demonów (zwanych tutaj aniołami) , latających łusek i jednego , ale (prze)szybkiego porodu...


Nie zamierzam owijać bawełnę , bądź przyowlekać w jedwab i przejdę do sedna . Film jest marny . Według mnie jest to taki zlepek "Matrixa" (to co wywija anioł Michał to przyćmiewa dokonania Neo) oraz kilku horrorowych koszmarków klasy B plus któregoś z filmów o zombie made by George Romero . Efekty specjalne , które mimo wszystko powinny być ozdobą tego rodzaju kina , nie powalają na kolana , a momentami wręcz powodują pojawienie się ironicznego uśmiechu na twarzy oglądającego (wspomniane wyczyny babuni bądź przemiany poszczególnych osobników gatunku ludzkiego w ich demoniczne alter ega...). Do tego należy dodać bardzo marną i zupełnie nieprzekonywującą grę aktorów(kolega od Jeepa powinien sobie darować podbijanie Hollywoodu(czy wy też sądzicie , że za tą nazwą stoi haitański czarownik??)) oraz mega sztywne , momentami wręcz okrutnie głupkowate dialogi (mistrzem jest dyskusja pomiędzy Quaidem a synem , gdy anioł przyjeżdża autem , opisująca demoniczny wygląd ukatrupionej staruszki(coś o kłach rekina!!!)...czy wszelkiej maści filozoficzne dysputy prowadzone przez postacie w momentach prawdziwego zagrożenia) oraz , co najgorsze , dziwaczne sceny (jak chociażby ta przedwczesnego porodu , gdzie szczęśliwa(Najlepszego!!! - ojej , złożył życzenia fikcyjnej matce) mama zaraz po wszystkim biega jak zupełnie nic wyjątkowego by się nie stało(widzę te sale porodowe w rodzimych szpitalach pełne "świeżo upieczonych" rodzicielek z wszelkimi oznakami ADHD czy innego zespołu Tourette'a).
Czy w "Legionie" znajdują się jakieś plusy ? Myślałem , gdy ujrzałem jak jednoręki kucharz rzuca w głowę babci patelnię (bądź inny wok - nie mylić z Wałbrzyskim Ośrodkiem Kultury!!) i cała scena kończy się jej roztrzaskaną czaszką(jedna z lepszych w całym filmie!!!) , że będę miał do czynienia z luzackim filmidłem z dużą ilością czarnego humoru i przezabawnego gore . Niestety , twórcy woleli postawić na moralitety i rozważania na temat istnienia człowieka i istoty pochodzenia oraz złożoności jego dobra (że co ???) , przy okazji "ubierając" to w zgrane i znane z tysiąca i jednego filmów akcji schematy. Powoduje to zupełnie odwrotny efekt od (prawdopodobnie) zamierzonego... Czy jeśli ktoś widzi billboard filmu "Legion" to myśli : "Woow(długość woowa zależna od wieku), jakiś ładny obraz o religijnym przesłaniu!"?. Chyba nie .


Może to ja jednak zbyt poważnie odebrałem to co przyszło mi widzieć przez prawie półtorej godziny ? Może moja nienawiść do wspomnianego we wstępie apokaliptycznego gatunku , z mocnymi wpływami religijnymi , daje o sobie znać i odgórnie jestem negatywnie nastawiony do tego typu obrazów ? Może.... Ludziom nieobeznanym z klimatami , lubującymi się w szybkiej akcji , chcącym obejrzeć coś dla czystej "rozrywki"(a po co się ogląda tego rodzaju kino dupku?) przy dużej ilości zimnego piwa i najlepiej w miłym towarzystwie - mogę "Legion" ewentualnie polecić....Sam już to widziałem milion razy i to bez ingerencji Najwyższego...Dlatego Agatko bądź ty Jasimierzu jeżeli chcecie to spróbujcie zakazanego przeze mnie owocu , ale potem nie mówcie , że nie ostrzegałem...

1 komentarz:

  1. Hej, ho! Czekam na coś nowego!
    Z pozdrowieniami,
    Lokalny magnat z Doniecka
    Michael Palin

    OdpowiedzUsuń