wtorek, 22 czerwca 2010

Ostrzeżenie....


Największe cuda roku 1989 czyli Wy - Agatko i Jasimierzu !!!

Wasze, oddane EMOcjonalne Zero - Mickey powraca z bardzo świeżym kawałkiem filmowego "ścierwa" prosto od Wujka Sama. "Hot Tub Time Machine" to jeden z największych gniotów tegoż pięknego roku 2010, który swoim wygórowanym poziomem przebija "hit",do którego dystrybutor usilnie owoż porównuje,(dla wielu już "kultowy") - "Hangover"(dla wielu znany jako "Kac Vegas"). Przejdźmy do rzeczy....


Trzech najlepszych kumpli w wieku mocno zaawansowanym spotyka się, znów , po kilku latach rozłąki. Powodem tegoż jest próba samobójcza jednego z nich. Dostajemy niezwykle mocno zarysowane charakterologicznie postacie - facet, którego zostawiła dziewczyna (John Cusack), jego siostrzeniec będący typowym przedstawicielem klasy zakompleksionych nastolatków, były muzyk obecnie zdradzany przez swą ukochaną żonę oraz chcący przenieść się do krainy wiecznych łowów z powodu licznych problemów egzystencjalnych, mocno nadpobudliwy- Lou. Jednak czego się nie robi dla przyjaciół ? Chłopaki postanawiają zabrać "zwyrola" Lou do ich ulubionego kurortu zimowego w którym to jako napaleni młodzieńcy gras(s)owali w latach 80(czy komuś to coś przypomina?). Niedoszły samobójca na wieść o tym wyrywa sobie cewnik, przy okazji zalewając twarze współtowarzyszy moczem(pierwszy przykład wysublimowanego humoru...). Okej, można ruszać w trasę... Gdy Panowie docierają do wspomnianego miejsca okazuje się, że nieubłaganie mijający czas pozostawił po sobie ślady i z górskiego odpowiednika naszego, rodzimego Mielna pozostały tylko wspomnienia... Jednak od czego jest alkohol i innego typu "dopalacze" (energetyk "Chernobyl")....zaczyna się świętowanie w jacuzzi, która jest położona na balkonie apartamentu, i wtedy staje się coś niesamowitego.....trzej kumple plus nieopierzony siostrzeniec budzą się w 86 roku....


Absurd ? Uważam, że sam pomysł na typową, głupkowatą komedię jest naprawdę niezły. Które z nas nie chciałoby się cofnąć w czasie do takiej imprezy (bądź całego wyjazdu) dzierżącej/go miano "jedynej/go i niepowtarzalnej/go"? Poprawkę trzeba,jednak, wziąć na to, że główni bohaterowie to faceci mocno "podtatusiali",po wielu przejściach, i dla nich taki powrót do lat świetności to prawdziwe wydarzenie (czy próbuję teraz uzasadnić wpływ podróży w czasie w danym wieku? Nigdy nie wydorośleję...).
Gdy po raz pierwszy usłyszałem o fabule "Hot Tub Time Machine"(u nas pod prześmiesznym tytułem : "Jutro będzie futro") to pomyślałem "Fajnie, kolejna jajcarska komedyjka o bandzie kumpli...". Nie spodziewałem się, że będzie to dzieło niezwykle lotne, byłem pewien, że bez fekalnych dowcipów się nie obędzie, ale finalny rezultat mnie całkowicie przerósł, obdarł z godności kinomana, zjadł i wypluł.....
Dialogi są,chyba, pisane przez (i dla) rodzimych gimnazjalistów z małej miejscowości, którzy zasłynęli wprowadzeniem w życie, integrującej całe grupy, zabawy pod chwytliwą nazwą - "Słoneczko"... Każda wymiana zdań między bohaterami pełna jest bluzgów (w większości nietłumaczonych na piękną polszczyznę - w tym przypadku jestem jak najbardziej za) oraz wulgarnych nawiązań do stosunków damsko-męskich. Naprawdę, potrafię zrozumieć dowcip o seksie oralnym występujący w filmie raz czy dwa razy, ale żeby od razu opierać na tym całą fabułę? Teksty o "ciągnięciu", "ssaniu" czy "robieniu berła" to chleb powszedni.... przygotujcie się na o wiele cięższe klimaty. Gagi oparte na tym, że dochodzi do zakładu polegającego na "robieniu dobrze", opisywanie na głos poszczególnych etapów kopulacji czy panienka przyznająca się ze szczerym uśmiechem - "Potrafię zrobić obu naraz" to jakiś zupełny upadek i beznadziejny przykład braku pomysłu i kreatywności w dziedzinie "dowcipu sytuacyjnego"...cała ekipa pracująca na planie tego "gniota" zasłużyła na dożywotni zakaz wykonywania zawodu.

Znalazłem dwa plusy!!! Pierwszy- powrócił do żywych , po długim detoksie legendarny komik, znany chociażby jako głowa rodziny Griswaldów - Chevy Chase.... wygląda fatalnie, tak jakby Eddie Murphy przebrał się za Chase'a na potrzeby kolejnego "Grubego i chudszego"... Drugim plusem jest epizodyczny, mocno odjechany epizod Crispina Glovera - jednego z najbardziej ekstrawaganckich aktorów(Panie Depp chowa się Pan...), który znany jest chociażby z ról w drugoligowych horrorach - remake'u "Czarnoksiężnika Gore" oraz "Willard'a". Crispin dostał typową dla siebie rolę czyli niedorozwiniętego, jednorękiego boya hotelowego....na tym koniec.


"Hot Tube Time Machine" jest fatalny, żenujący i "bije" beznadzieją wspominany "Hangover". Jeśli tak ma wyglądać nowa generacja amerykańskich komedii to ja podziękuję na wstępie....wiem z doświadczenia, że zarówno Ty-Agatko jak i Mr. Jasimierz ujmiecie się za mną i wylądujemy na projekcji jakiegoś "monster movie" z lat 60. Za to ten kto lubi wysłuchiwać o "gałach" czy innych pokrętłach wybierze "Jutro będzie futro".... Ostrzegałem.

P.S.1 John Cusack zdeptał moje serce....Johnny why ?
P.S. 2 Zaprzeczam, że jestem jednym ze strażników moralności z bazą w Toruniu...
P.S. 3 Emocjonalni wrócili i mają się dobrze jak nigdy....ale już zaoszczędzę prywaty...

1 komentarz:

  1. Mimo, że nie o filmie....mimo, że nie o filmie to jednak o licznych "recenzjach", które tu umieszczacie. Znalezienie trzystu odniesień, porównań i wybujanych epitetów nie sprawia, ze Wasze recenzje są bardziej profesjonalne. Rozumiem, że jest to całkiem surowa strona mająca pokazac Waszą miłośc do kina, jednak pokazuje coś w stylu "popisuwa dzieci z liceum". Zachwycę się czymś niezachwycającym lub zjadę coś popularnego do tego napiszę kilka coś znaczących nazwisk dodam szczyptę autoironii lub sarkazmu łatwo wyczuwalnego i gotowe..... I muszę stwierdzic, że nie o to chyba chodzi. Piszecie w trójkę a brzmicie tak samo...to też mi zgrzyta.No ale co ja mogę wiedziec, nie czuję klimatu.

    OdpowiedzUsuń